Piotr Jakucki Piotr Jakucki
1243
BLOG

BANKIERZY SIĘ BOJĄ

Piotr Jakucki Piotr Jakucki Polityka Obserwuj notkę 7

Unia Europejska znów patrzy z trwogą na Irlandię. 31 maja w Irlandii zostanie przeprowadzone referendum dotyczące przyjęcia przez ten kraj "Traktatu o stabilności, koordynacji i zarządzaniu w Unii Gospodarczej i Monetarnej", zwanego potocznie paktem stabilizacyjnym. Traktat, mający zapobiegać zadłużeniu się państw strefy Euro, ma wejść w życie 1 stycznia 2013 r., przy założeniu, że do tego czasu będzie ratyfikowany przez 12 z 17 państw eurozony. 

O dacie referendum poinformował we wtorek minister spraw zagranicznych Eamon Gilmore. Tak więc po raz kolejny Irlandia na politycznej mapie Unii Europejskiej okazuje się być „zieloną wyspą” demokracji. Tylko w niej, według stanu na dziś, o losie paktu zadecydują obywatele. W innych państwach, najprawdopodobniej, będzie to parlament. I już tu widać ile Tuskowa „druga Irlandia” ma wspólnego z pierwowzorem. Tam jest demokracja, tu „demokracja”, przypominająca coraz bardziej państwo policyjne. Tam obywatele są podmiotem, nad Wisłą – narzędziem potrzebnym wyłącznie do oddania głosu w wyborach i od płacenia podatków. Jeśli zaś padają postulaty referendum, jak np. nad reformą systemu emerytalnego, ludzie traktowani są „per noga”. 

Obecny Sejm to remake peerelowskiej maszynki do głosowania. Podobnie koalicja mająca większość przypomina trójporozumienie PZPR-ZSL-SD. I jeśli okaże się, choć tu trwają spory prawników, że do autoryzacji paktu fiskalnego wystarczy zwykła większość – rezultat będzie wiadomy, tak jak przy przyjmowaniu w latach 70. poprawki do konstytucji PRL o wiecznej przyjaźni ze Związkiem Sowieckim. Trudno bowiem oczekiwać, by nad Wisłą konstytucjonaliści wbrew interesom władzy orzekli, że pakt muszą zaakceptować Polacy w głosowaniu ogólnonarodowym. Tak jak to zrobiła irlandzka prokurator generalna Maire Whelan, odpowiedzialna za doradzanie rządowi w kwestiach dotyczących konstytucji. „Potrzebne jest referendum do ratyfikacji paktu będącego specyficznym instrumentem pozatraktatowym" – oceniła. Koniec. Kropka. 

A nad Wisłą, w postsowieckim baraku, odbędzie się cyrk. PSL trochę popodskakuje, tak dla pozoru i kolejnych „konfitur”, ale skończy się tak jak przy emeryturach. Na kolesiowskim kompromisie. 

Irlandia, która w strefie euro jest od stycznia, to co innego, ot taka mini-Szwajcaria Unii Europejskiej. Unia rozpisaniem referendum jest przestraszona, mimo że premier Enda Kenny przekonuje, że skończy się ono wynikiem pozytywnym dla Berlina, nieformalnej stolicy UE. 30 marca w „The Irish Times” Phil Suttle, doradca ekonomiczny Instytutu Finansów Międzynarodowych (IIF), potężnego lobby zrzeszającego przedstawicieli m.in. Deutsche Bank, Commerzbank, Goldman Sachs, UBS, HSBC i Morgan Stanley, stwierdził wyraźnie, że referendum jest dla niego powodem do niepokoju: „Jesteśmy pełni obaw co może się stać jeżeli Irlandczycy zagłosują na „nie”. 

Niepokoje zrozumiałe.  29 marca eurodeputowany Paul Murphy, członek Zjednoczonej Lewicy Europejskiej/Nordyckiej Zielonej Lewicy (ULA) powiedział jednoznacznie, że „ten traktat jest dla bankierów”. Jak każdy wie, interesy bankierów z interesami społeczeństw mają tyle wspólnego co nic. 

Irlandczycy mogą zagłosować na „nie”, raz ze względu na spadek poparcia dla UE w ostatnich latach oraz silną pozycję Sinn Fein, politycznej reprezentacji Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Partia Gerry Adamsa ma przedstawicieli w parlamencie, cieszy się poparciem ponad dwudziestu procent Irlandczyków i zapowiada kampanię przeciwko przyjęciu paktu. 

Ponadto lewacka Europa ma jeszcze w pamięci srogie „lekcje traktatowe” udzielane decydentom UE przez „Zieloną wyspę” i inne kraje członkowskie. Rok 2005 to odrzucenie przez Francuzów i Holendrów (w referendum, a jakże!) traktatu konstytucyjnego. Trzy lata później było przegrane referendum nad Traktatem Lizbońskim w ojczyźnie Św. Patryka. Dopiero w 2009 r., podczas powtórnego głosowania Irlandczycy powiedzieli „Tak”, ale wcześniej wycisnęli z Unii ostatnie soki, by zapewnić sobie prawne gwarancje zachowania tożsamości narodowej, politycznej i gospodarczej (brak wpływu Unii na politykę podatkową), jak również norm etycznych, regulowanych w Unii Kartą Praw Podstawowych, nie zgodzili się np. na dopuszczenie aborcji. Udzielenie tych gwarancji przez UE było warunkiem brzegowym wyznaczenia terminu powtórnego głosowania. Dublin, mówiąc krótko, złamał więc dyktat decyzyjny UE. 

Nasze lemingi tymczasem wciąż przy piwku grillują, właśnie zaczynają ostatni sezon…

tekst opublikowany na portalu stefczyk.info

 

 

Zapraszam na moją stronę autorską jakuccy.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka